Taxi über Berlin – Ziggy lacht zuletzt
Berlin, północ. Miasto śpi, ale niebo nad Bramą Brandenburską żyje. Żółta taksówka sunie bezszelestnie przez noc, prowadzona przez ponurego Roberta De Niro w trybie „Taxi Driver” – irokez, okulary przeciwsłoneczne, żarzący się papieros między palcami.
Nagle: dziwne wuuusch-wuuusch. De Niro odwraca głowę – i jest: Walter Ulbricht, mistrz realnego socjalizmu NRD, leci przez berlińską noc na rozklekotanej miotle. Jego szary mundurek w stylu Mao łopocze na wietrze, a surowe spojrzenie wbija się w taksówkę.
– Nikt nie lubi być wyrzucony z nieba! – krzyczy, jego głos to ostry pogłos przeszłości.
De Niro nie drgnie. Zaciąga się niedbale papierosem, wypuszcza dym i mruczy:
– Are you talking to me?
Lekkim ruchem skręca kierownicę w prawo. Trzask! – trzonek miotły lekko się łamie, urządzenie Ulbrichta zaczyna wibrować – i wtedy, jak w zwolnionym tempie, dzieje się:
Ulbricht spada! Miotła obraca się w chaosie, ręce w panice młócą powietrze, twarz wykrzywia się w grotesce. I wtedy – swobodny spadek! Jak socjalistyczna kometa spada w kierunku Placu Paryskiego i ląduje prosto w stercie flag NRD.
Na górze, na Quadridze Bramy Brandenburskiej, siedzi Ziggy Stardust. David Bowie w pełnym glam-rockowym rynsztunku – srebrny kostium, czerwony błysk na twarzy. Patrzy, zaciąga się głęboko papierosem i śmieje się:
– O rany, Berlin – ty nigdy nie przestajesz mnie zadziwiać.
Na dole Ulbricht wygrzebuje się z flag, burczy, poprawia mundur i unosi pięść w stronę De Niro:
– Moi ludzie z Stasi pokażą ci, co to znaczy szacunek dla towarzyszy!
De Niro wzrusza ramionami, podkręca radio, a jego lewitująca taksówka krąży z gracją wokół wieży telewizyjnej. Jest królem berlińskich nocy – a szacunek? Ten ma tylko dla Bowiego.
Berlin, Mitternacht. Die Stadt schläft, aber der Himmel über dem Brandenburger Tor lebt. Ein gelbes Taxi schwebt lautlos durch die Nacht, geführt von einem finsteren Robert De Niro im „Taxi Driver“-Modus – Irokesen-Frisur, Sonnenbrille, eine Zigarette glimmt in seinen Fingern.
Plötzlich ein merkwürdiges Wusch-Wusch. De Niro dreht den Kopf – und da ist er: Walter Ulbricht, DDR-Altmeister des real existierenden Sozialismus, schwebt auf einem klapprigen Besen durch die Berliner Nacht. Sein grauer Mao-Anzug flattert im Wind, sein strenger Blick fixiert das Taxi.
„Niemand mag vom Himmel ausgeworfen zu werden!“ ruft er, seine Stimme ein scharfes Echo der Vergangenheit.
De Niro verzieht keine Miene, zieht nur lässig an seiner Zigarette, bläst den Rauch aus und murmelt: „Are you talking to me?“
Mit einem kurzen Dreh am Lenkrad schwenkt das Taxi minimal nach rechts. Knack! Der Besenstiel knickt ein Stück, ein leichtes Vibrieren durchfährt Ulbrichts Fluggerät – und dann, wie in Zeitlupe, passiert es:
Ulbricht trudelt! Sein Besen beginnt zu rotieren, er rudert hektisch mit den Armen, sein Gesicht verzerrt sich. Dann – freier Fall! Wie ein sozialistischer Komet stürzt er in Richtung Pariser Platz und landet direkt in einem Stapel DDR-Fahnen.
Oben auf der Quadriga des Brandenburger Tors sitzt Ziggy Stardust persönlich. David Bowie in voller Glam-Rock-Montur, silbernes Outfit, rote Blitzbemalung im Gesicht. Er hat alles beobachtet, nimmt einen tiefen Zug von einer Zigarette und lacht:
„Oh man, Berlin – ihr werdet einfach nie langweilig.“
Unten rollt Ulbricht sich aus den DDR-Fahnen, brummt wütend, stolpert und reißt sich den Anzug zurecht. Dann hebt er die Faust und brüllt zu De Niro hinauf:
„Meine Stasi-Leute werden dir schon beibringen, was Respekt für Genossen bedeutet!“
De Niro zuckt mit den Schultern, dreht das Radio lauter, während sein fliegendes Taxi elegant um den Fernsehturm kreist. Er ist der König der Berliner Nächte – und Respekt? Den hat er nur vor Bowie.