Transzendencja

W peerelu brakowało często papieru toaletowego w domu, więc w łazience na pralce “frani” leżały gazety, które po “wyczytaniu” zawartości służyły do podcierania d…y.
Na tylnej stronie okładki tygodnika “Kobieta i Życia” przeczytałem wzmiankę o medytacji transcendentalnej, z którym jako jedenastolatek nic nie mogłem z tym zacząć, ale nie wiadomo z jakiego powodu pojęcie TRANSCENDENCJA zapisało się w mojej pamięci. Może komórki odbytowe mają szczególne zdolności zapamiętywania. Wiem, że nic nie wiem.
W Warszawie lat 70 tych w pobliżu Placu Teatralnego znajdowały się dwa ciekawe miejsca, pierwsze to biblioteka PZPR, z której to wypożyczałem pierwsze lektury traktujące o wierzeniach Dalekiego Wschodu, w tym przypadku Buddyzmu. Drugim miejscem było Towarzystwo Przyjaźni Polsko Indyjskiej, z którego witryny wpatrywała się we mnie wypchana kobra. Stamtąd też pochodziła lektura pt. “Rozmowy z Mędrcem” Sri Nisargadatty Maharaja.
Rozważania na tematy, nazwijmy je transcendentalne, były niejako momentami przebłysków umysłu kosmicznego w moim zaspanym ludzkim umyśle. Myśl, że poza drogą do stwarzania sobie samemu problemów w życiu istnieje droga alterntywna, nie kusiła mnie wtedy zbytnio, żyłem wtedy zagubiony w imanencji tworząc jeden problem za drugim zaimpergnowany z umysłem zaimpregnowanym jej materialną świadomością. Wołanie: człowieku przebudź się i zacznij być, dotarło do mnie dużo później.
Na zdjęciu Teufelsberg w Berlinie, gdzie w dawnym Berlinie Zachodnim znajdowała się stacja podsłuchowa GIs. Po upadku muru berlińskiego reżyser David Lynch chciał stworzyć tam centrum medytacji transzendetalnej, tej samej medytacji o której czytałem siedząc na kiblu.